piątek, 9 kwietnia 2010

Nowości

Dawno nic nie pisałam i aż się zaczęłam zastanawiać czy przypadkiem jestem odpowiednią osobą do prowadzenia bloga. 
Bardziej skryta niż wylewna, tak naprawdę ufam i zwierzam się niewielu ludziom, a na blogu tak nagle trzeba pisać o wszystkim, chwalić się i jeszcze wybierać co można a czego nie można napisać....Czy opowiadać o wszystkim (oczywiście niemożliwe) czy wybierać poszczególne elementy z mojego życia? Ale czy to będę ja.....? Tak łatwo w internecie wykreować się na zupełnie inną osobę, czego nie chce!

W każdym razie daję sobie jeszcze jedną szanse, a nuż "przełamię się" 

W tej chwili siedzę sobie przy komputerze i przy mnie śpi PIES. Tak, od około miesiąca jesteśmy (formalnie czyli w papierach to ja jestem) właścicielami psa. Nazwaliśmy go jakże oryginalnie RUDY.

Oto on:


Nie znamy jego historii, wiemy tylko, ze do schroniska został przywieziony przez straż miejską, czyli musiał zostać porzucony. Wizyta w schronisku to oddzielna opowieść, przeżycie traumatyczne, nie ze względu na pracowników, którzy byli bardzo przyjaźni, ale ze względu na atmosferę. Myślę, że mogę to nazwać psychicznym piekłem.


Muszę przyznać, że jestem cały czas niewyspana od rannych spacerów. Ale to nie spacery są problemem. Oczywiście sprzątamy po nim, psie kupy to obrzydliwy widok. Tyle, ze ostatnio o 6 rano praktycznie napadł (słownie) podpityy, straszny, wielki facet i zwymyślał mnie nie przebierając w słowach (czyli było dużo k....a). Co się przestraszyłam to moje....

Poza tym nigdy nie miałam psa a niestety nikt do zwierząt instrukcji obsługi nie napisał... Często się zdarza, że nie wiem o co mu chodzi- nakarmiony, wyprowadzony, wygłaskany a piszczy... 


Po trzecie wałęsające się po osiedlu bezpańskie psy. 2 dni temu, wielki czarny, buldogowaty rzucił się na Rudego. Na szczęście nic się nie stało, ale znów stres... A Straż Miejska wysyła patrol  zmotoryzowany, który porusza się tylko po ulicach, a kto widział psa biegającego ulicą skoro są chodniki....


TAKICH problemu w życiu bym się nie spodziewała...


Oprócz tego psiuniek jest przytulaśny, prawie nie szczeka i jest najukochańszym psem na świecie (tylko znowu siedzi przy mnie i piszczy i skąd mam wiedzieć o co mu chodzi??????)


Jeszcze pochwalę się kompletem wiosennym.


Aha, i w końcu wróciłam do mojego naturalnego koloru włosów i naturalnej ich długości ;)


A występy tribalowe już wkrótce, lalalalala......


PS. Pies chciał się bawić (chyba).

4 komentarze:

  1. Psiak jest fajniutki, a tak jak już wspominałam w tym jasnym blondzie wyglądasz zabójczo i jakoś tak młodziej niż w ciemnych :) xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Olciu! i o niebo lepiej się czuję :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam tu pierwszy raz, ale mi się podoba. Też miałam psa po przejściach ze schroniska, potrzebują dużo czasu, a że piszczy, jeśli nakarmiony i wybiegany to pewnie chce zwrócić na siebie uwagę. Powodzenia.http://trikada.blox.pl/html

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że z czasem znajdziesz z psem wspólny język. Ja się mojego psa po prostu pytam co chcesz? I on mi zawsze powie, ale ja go mam od szczeniaka już 8 lat.

    OdpowiedzUsuń